Rozprawmy się z tym!

W czasie naszej (stosunkowo) krótkiej przygody z blogowaniem i social mediami wielokrotnie poruszałyśmy już temat depresji, tolerancji i ciałopozytywności. Ale nasze podejście i postrzeganie tematów uległo zmianie i pomyślałam, że warto napisać o tym kilka słów.
Zacznę od depresji. Nie będę tu wklejać słownikowo – medycznej definicji – to możecie sobie zgooglować samodzielnie. Powiem Wam czym jest, a czym nie jest ta choroba.

No właśnie, depresja jest:
– chorobą,
– długotrwałymi zmianami w:
   – poziomie energii,
   – motywacji do działania,
   – chęci wykonywania czynności, które zwykle sprawiały nam przyjemność,
   – poczuciu własnej wartości,
   – apetycie – zwiększony/zmniejszony, wahaniach wagi,
   – libido
– uczuciem ciągłego zmęczenia,
– nawracającymi bólami głowy, mięśni, kości,
– problemami żołądkowymi, bólami brzucha,
– suchością w ustach,
– rozdrażnieniem, napięciem, apatią,
– obniżoną koncentracją,
– natarczywymi myślami samobójczymi, chęcią zniknięcia,
– niemożnością podjęcia działań,
– dezorganizacją życia rodzinnego/zawodowego/towarzyskiego,
– chęcią izolacji,
i ….wieloma innymi objawami.

depre
Psycholog Pisze

Powyższe objawy nie muszą występować jednocześnie. Nie muszą występować wszystkie z nich. Mogą się zmieniać w czasie. Często zmienia się ich nasilenie. Niektóre okresowo ustają.
Cechą charakterystyczną dla depresji jest długotrwałe utrzymywanie się jej symptomów, których nasilenie można określić jako „znaczne”. Depresja może wynikać z trudnych, życiowych wydarzeń, a może nie wynikać z niczego. Czy psychoterapia jest dobrym krokiem w stronę zdrowienia? Na pewno pomaga. Jednak w większości przypadków konieczne jest włączenie leczenia farmakologicznego. Po co? Po to żeby nasz mózg zaczął wytwarzać i zarządzać prawidłową ilością serotoniny, żeby nasze połączenia nerwowe wróciły na właściwe tory.


Dobranie właściwych leków to często trudna sprawa, czasami metoda prób i błędów. Ważne jest obserwowanie siebie, swoich zachowań, samopoczucia, ciała i dobra więź z lekarzem psychiatrą. To czasem bardzo trudne, zwłaszcza w epizodach mocnego obniżenia nastroju, kiedy nie mamy siły absolutnie na nic, a już na pewno nie na ogarnianie w myślach checklisty „yes” i „no” działania leku. Warto wtedy poprosić o pomoc osobę trzecią – partnera/partnerkę, osobę z rodziny, kogoś z kim często przebywamy.

Dobrze jest w początkowej fazie leczenia często bywać u psychiatry który odpowiednimi pytaniami oceni jak działają na nas dane leki. Wielu z nas boi się albo nie ma chęci na wizytę u psychiatry. Bo to wstyd, bo przecież „nie jesteśmy jakimiś psycholami”, bo w sumie to nie jest z nami aż tak źle, bo nie wierzymy w działanie leków i…bo jest mnóstwo powodów. Nie będę nikogo przekonywać, że to błędny sposób myślenia. Bo do decyzji o leczeniu trzeba dojść samemu. Jeśli chodzi o leki same w sobie – działają różnie. Bo różne są oblicza depresji. Co do zasady nie powinny nas otumaniać – bo to przeciwieństwo poprawy jakości życia. Powinny stawiać nas na nogi, normować nastrój, stabilizować sen i apetyt, hamować myśli samobójcze. Zdarza się jednak, że dotykają nas skutki uboczne – u mnie wystąpiło znaczne przybranie na wadze, większa suchość w ustach, czy obniżone libido. Nie będę ukrywać, że nie są to przyjemne rzeczy. Ale jeżeli leki mają sprawić, że nie odbiorę sobie życia, to czuję przewagę zalet nad wadami. Niektórzy mają tak, że nie muszą brać leków wcale, inni, że leki biorą 6-12 miesięcy, niektórzy kilka lat, a inni – jak np. ja – muszą leki brać do końca życia. Kiedy lekarz przekazał mi tę informację byłam przerażona. Później zdałam sobie sprawę, że od wielu lat żyję z hashimoto i biorę (i zawsze będę brała) euthyrox, gdybym miała cukrzycę – brałabym do końca życia insulinę. Dlaczego więc postrzegam zaburzenie w mojej głowie jako inną kategorię choroby? Ta myśl była wyzwalająca. Mam prawo być chora do końca życia. Co nie zmienia faktu, że mogę się leczyć, łagodzić objawy i być wysoko funkcjonującą osobą.
Na koniec kilka słów o tym, czym depresja nie jest:
– jesienną (sezonową) chandrą,
– chwilowym smutkiem z powodu rozstania, stłuczenia ulubionego kubka, czy odwołaniem ważnego spotkania,
– okresowym zmęczeniem spowodowanym nadmiarem obowiązków, czy spraw do załatwienia,
– płaczliwością przed miesiączką,
– nieudanym projektem, poczuciem porażki po nieudanym dniu w pracy,
– chęcią spędzenia weekendu na kanapie przed telewizorem i nic-nie-robienia,
-smutkiem powstałym pod wpływem przesłuchania dołującej płyty/muzyki/piosenki.

chrom
Bolesław Chromry

Co możemy zrobić dla osób dotkniętych depresją? Często nic. Nie mamy obowiązku opiekowania się chorym. Nie musimy zmieniać swojego życia, naginać zasad, czy robić czegoś na co nie mamy ochoty tylko po to, żeby ktoś poczuł się lepiej (nie, nie poczuje się, będzie miał/a tylko większe wyrzuty sumienia). Nie warto też pytać 7 razy dziennie jak się czujemy – bo czasem czujemy się okej (śmiejemy się, mamy siłę i chęć do działania), a czasem fatalnie (nie chcemy kontaktu z nikim, marzymy o zniknięciu, czy dopada nas totalna apatia).
Ale jest kilka działań, które mogą pomóc. Nie tylko nam – osobom chorym na depresję, ale też większości (zdrowego) społeczeństwa:
słuchajmy się nawzajem: jeśli ktoś prosi o pomoc – dajmy jej to o co prosi, wyznaczając i szanując swoje granice, jeśli prosi by dać spokój – dajmy go,

nie oceniajmy i nie komentujmy – czasem zachowujemy się „dziwnie” i wiemy o tym, nie musisz nam o tym przypominać. Jeśli nie odpowiada Ci nasze towarzystwo – naprawdę możesz odejść na bok.

nie doradzaj nam jeśli o to wyraźnie nie poprosimy – dobre rady w stylu „zacznij uprawiać jakiś sport”, „weź się w garść”, „wyjdź do ludzi”, „napij się wódki to ci przejdzie”, „zobacz ile dobrych rzeczy cię spotyka, nie smuć się”, naprawdę nam nie pomogą, mogą co najwyżej wzbudzić złość, poczucie winy, spadek poczucia własnej wartości,

nie komentuj naszego wyglądu. Zdarza się, że nagle z rozmiaru XS wpadamy w L (bo leki, bo zajadanie emocji, bo różne rzeczy – poznanie przyczyny naprawdę nie zmieni nic w Twoim życiu), mamy problemy z cerą/trądzikiem/przesuszeniem/rozdrapanymi rankami, decydujemy się na nieusuwanie owłosienia z ciała (bo nie mamy na to siły, bo nam się nie chce, bo nam nie zależy albo zupełnie świadomie – powód również nie jest ważny), mamy dziwne fryzury, które często zmieniamy (nawet jeśli Ci się to nie podoba – zachowaj to dla siebie, tak jak my zmiany na głowie wprowadzamy dla siebie), czy zmieniamy styl ubierania (często są to za duże, „baggy” ubrania w stłumionych/ciemnych kolorach, czasem awangardowe elementy, a czasem odważne/„wyuzdane” stylizacje),

bingo
niestety nie udało mi się ustalić autora grafiki

Gdzie znajdziesz darmową pomoc?
– u lekarza rodzinnego/pierwszego kontaktu – powie gdzie możesz się udać, kto może Ci pomóc,
– w najbliższej poradni zdrowia psychicznego,
– w ośrodku interwencji kryzysowej – wyszukiwarka,
– w Kampanii Przeciw Homofobii,
– w fundacji Trans-Fuzja,
– w Grupie Stonewall,
– w stowarzyszeniu Lambda,
– w ośrodkach MONAR,
– we wspólnocie Anonimowych Depresantów,
– w publikacjach,
– w internecie:
https://liniawsparcia.pl/
http://stopdepresji.pl/
https://forumprzeciwdepresji.pl/
https://wyleczdepresje.pl/pomoc/

_______________________________________

ania

zandra

Ania & Zandra
IG: @asninusy
FB: https://www.facebook.com/asninusy/

0 comments
  1. Potrzebny wpis, głównie ze względu na sekcję “czego nie robić”. Miałem (nie)szczęście zetknąć się w swoim życiu z osobami dotkniętymi depresją, nie mając jeszcze zbyt dużej wiedzy na jej temat. Nie rozumiałem, że moja dziewczyna czasem nie chce mnie widzieć, często ma wahania nastrojów (niezwiązane z cyklem). Byłem przerażony tym, że się tnie. Że żyletka “mówi do niej”. Myślałem, że szantaż emocjonalny (tak, głupota nastolatka skutkuje szeroką blizną na przedramieniu, w dodatku zupełnie bez sensu) coś da. Że zabranie żyletki coś da (no tak, bo przecież nie podkradnie matce pieniędzy na nową). Nie dało. Pomogło zaciągnięcie jej do psychiatry. Siłą i z pomocą przyjaciela, bez wiedzy matki (toksyczna sprawa na kilka stron tekstu). Ten przyjaciel zresztą też cierpiał na depresję. Dodatkowo sam dopiero uświadamiał sobie, że jest gejem, co w naszym zapyziałym miasteczku mogło doprowadzić do czegoś gorszego niż połamanie nogi. Nie pomagały nasze powiązania z kościołem katolickim (śpiewaliśmy w chórze, ja dodatkowo byłem lektorem), bo, jak to ujął pewien elbląski biskup, “homoseksualiści są brzydcy i nie kochają Jana Pawła II”. Nie pomogło też to, że zakochał się… we mnie. No i chciał zerwać kontakt, by sobie to wszystko w głowie poukładać, poradzić sobie, z pomocą specjalisty i leków. Ale ja nie chciałem o tym słyszeć. Myślałem, że “z problemem trzeba walczyć stając z nim twarzą w twarz”. Nie chciałem go od siebie odseparować. Ale w gruncie rzeczy chyba bardziej myślałem o sobie, nie chciałem tracić przyjaciela.
    Nie wiedziałem, że zarówno jej, jak i jemu, swoim postępowaniem bardziej szkodzę niż pomagam. No ale wtedy depresja to był “po prostu zły humor”, albo “marudzenie”. A na pewno nie choroba psychiczna, bo psycholi to nikt nie chce mieć w rodzinie, ani się z nimi przyjaźnić. Teraz już wiem, że trzeba to było rozegrać inaczej.
    Na szczęście w obu nie skończyło się tragicznie. Oboje ułożyli sobie życie. Z kimś innym.

    1. Wow, dziękuję za Twoją historię. To pokazuje (co jest budujące) jak ważne jest poszerzanie świadomości i emocjonalne dorastanie. To smutne zdać sobie sprawę jak wiele osób, w bliższym i dalszym otoczeniu zmaga się z tą chorobą. I że może to dopaść absolutnie każdego.

      1. Mamy XXI wiek, latamy w kosmos, tworzymy sztuczną inteligencję, jednocześnie choroby są dla niektórych karą za grzechy, homoseksualizm to nienaturalne zwyrodnienie i śmierć pedałom, rządy trują chemtrailsami a szczepionki powodują autyzm. Edukacja jest potrzebna jak tlen, bo bez niej pozabijamy się wszyscy nawzajem. Intencjonalnie, lub zupełnie nieświadomie.

  2. Cześć. Czy mogę zapytać na jakiej podstawie lekarz stwierdza, że leki trzeba brać do końca życia? To nie jest pytanie złośliwe, po prostu jestem po pierwszej wizycie u psychiatry, dostałam aż dwa antydepresanty i trochę z niepokojem, ale i nadzieją patrzę w przyszłość. Czy jeśli nie ma poprawy po jakimś określonym czasie to znak, że już nie poradzimy sobie bez leków?

    1. Hej, to nie jest tak, że zawsze leki są na całe życie. Są różne rodzaje depresji, posłużę się analogią z cukrzycą – tu również w zależności od typu, lekoterapia może być okresowa lub permanentna. Jeśli nie ma poprawy po kilku tygodniach to może znaczyć, że leki nie są właściwie dobrane. Nasza biochemia w mózgu to bardzo złożona sprawa. Leki, które na mnie działają świetnie, na moją żonę nie działają wcale, etc. Trzeba trafić na swoją substancję i dawkowanie. Nie ma reguły. Nadzieja jest bardzo przydatna 🙂

  3. Mam depresję, biorę leki, chodzę do psychiatry. Walczę z Nią, ale czasami jest ciężko. Niestety zawładnęła moim życiem i mną, że ciężko mi siebie poznac. Przez nią rujnuje swoje życie prywatne. Staram się to wszystko jakoś poskładać i posklejać. Czy się uda, czas pokaże…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane